>> Najnowsze  >> Autorzy  >> Użytkownicy  >> Zaloguj 

Hymn do barw
Jeżeli prawdą jest, o czym wieść szkice
Bladymi usty, że jedynie ślepce,
Którym noc wieczna zaległa źrenice,
Snami w otchlanną patrzą tajemnicę
I jeno duszom ich jest toń odkryta
Bezdennej mroczni, co nigdy nie świta:
O, oczy moje, cudu słońca świadki!
Niech wam zamknięta będzie głąb zagadki,
Niech obce będzie wam nieznane łono,
Które się tai za wieczną zasłoną -
A światło poi swą mocą przedziwną
Prostoty waszej niewiedzę naiwną!

Gdy mnie opuści już wszystko, czym pieści
Życie: gdy słuch już nie pochwyci wieści
O szczęściu, które rozdzwonią się w śmiechy;
Gdy już nie pojmie słowiczej pociechy
Ni kołysanki drzew na wiatru fali
Wśród niemej bliży i ogłuchłej dali;
Gdy wargom, które smakowały w winie
I pocałunkach, zostanie jedynie
Gorycz i piołun, które gryzą usta,
Lub zgoła czara niedosytu pusta;
Gdy nozdrzy, które róż zapach rozmarza,
Woń zwiędłych kwiatów doleci z cmentarza,
A dłonie, niegdyś narzędzia potęgi,
Bezwład na drętwe skaże niedosięgi:
Wy mi zostańcie, droższe nad marzenie,
Oczy widzące i żywe spojrzenie!

Cisza pieszczotę kryje tajemniczą;
Skąpość słodyczy nie darzy goryczą;
Bezczynność nie jest dotykowi męką;
Lecz jest cierpieniem największym, udręką,
Brak ciebie, światło! i waszego lśnienia,
O barwy: światła dzieła i cierpienia.

A echo wnosi nieszczęścia nowinę;
Ohydę gnicia i rozkładu glinę
Obwieszcza zapach; smak mają i jady;
Uścisk miłosny jest uściskiem zdrady;
Jedynie barwy, co przyrodę głoszą,
Są oku zawsze szczęściem i rozkoszą.

Starczy niedoli jednego zaułku,
Hańby więzienia i troski przytułku,
Westchnień i jęku jednego szpitala,
Jednego serca dość, co się użala,
By poznać poprzez żywota zawiłość,
Ach! że władczynią świata nie jest miłość!
Zaraza, która do krwi wnika świeżej,
Głód, który sypie kamienie do dzieży,
Grad ścinający kłos źrały na poły,
Pożar, co trawi spichrze i stodoły,
Wściekłość i ślepy gwałt grabieży zbrojnej,
Okropna srogość i zwierzęcość wojny,
Tchórzliwa podłość, co się większą stawa
Nad sprawiedliwość, niewinność i prawa,
Szlachetność, która pod przemocą kona,
Wiara zdeptana i miłość zelżona,
Nędzarz, kaleka, sierota i wdowa:
Gdzież nad to głębsza, boleśniejsza mowa?!

A jeśli miłość, dobro, prawdy cudo
Są jeno naszą niedołężną złudą,
Za którą skryta myśl wyższa ożywia
Światy i wszelki ból usprawiedliwia:
Sercu pewnością jest, która nie łudzi,
Ze świat dla Boga stworzeń, nie dla ludzi,
Gdy wszystko woła, krzyczy nieznużenie,
Ze tajemnicą życia jest cierpienie.

Ach! na tej samej ziemi, gdzie omdlewa
Serce zmroczone, stoją w świetle drzewa!
Ponad padołem, kędy leżą w piasku
Groby najdroższe, płonie niebo w blasku!
Ten sam brzeg, który roszą łzy żałości,
Opływa woda barwami piękności!

Wielbij je, duszo moja! Pręż, rozprężaj
Głąb swą pragnieniem zachłannym! Na ściężaj
Otwórz swych głodów bramy! Wszem żywiołom
Dane jest świecić! Czarem się oszołomi
Upij się krasą! Jakaż moc ogromna
Dziwu na świeciel Chłoń go, nieprzytomna!
Wzrok nie przesyci się nigdy, jak usta,
I chowa bezlik barw Zasłony chusta
Dla tych, co przed nią w kornej prośbie klękną!
Nic, nic na świecie nie masz, jeno piękno!

Czy to nie wszystko? O, barwy! Przystanie
Stęsknionych oczu! Bezkresne litanie
Stopniowań wschodu i zachodu słońca!
Tęczo siedmioma kręgi śpiewająca,
Jak siedem chórów anielskich! Dżdżu rosy,
Co stysiąckrotniasz niebo! O! niebiosy,
Niewyczerpanie zmiennych chmur bezdroże!
Morze! Zielone, modre, mleczne morze,
W którym się wszystkich uczuć dreszcze mienią!
Łąki l lasy wiosną i jesienią,
Jak triumf świetne, jak mądrość głębokie,
O, aksamitne tony jędrno-sokie,
Przeciągłe pełnych akordów agonie
Mgłą przechodzące w łagodną harmonię!

Zadumo Kołków pobożna! Ekstazo
Róż purpurowa! Nie dotknięte] zmazą
Lilii modlitwo panieńska! Motyle,
Ptaki w klejnotów ukąpane pyle!
Ogonie pawia i szyjo gołębia!
O, łusko wężów i ryb, które głębia
Wód żywi, kryjąc perły i korale,
Jak ziemia rubin, szmaragd i opale,
I ty, krwi, ze wszech najgodniejsza śpiewu,
Matko rumieńca: miłości i gniewu!

Jaki by los twój był, czym byś był, świecie,
Bez barw i światła, gdyby wszystko: kwiecie,
Liście, niebiosa, wody i powietrze,
Szarością było jak zmierzch, kiedy zetrze
Wieczór polewę ziemi ręką mroku?
Czy życie miałoby choć ślad uroku?
Czyby istniało szczęście, uśmiech, radość,
Chociaż myśl o nich mająca snu bladość?
Czy słodki byłby szum drzew, śpiew strumienia,
Świergot ptaszecy lub spokój milczenia,
Gdyby nie w barwnej głosiły się toni,
Gdzie światło chadza z ufnością dłoń w dłoń?
Czy liść tak samo szumi, gdy się mieni
Zielenią wiosny lub złotem jesieni?
Przyjazny we dnie szmer nie zdąż się, nocą,
Niesamowitą, dreszcz budzącą mocą?
Czyli sok wina albo miąższ brzoskwini
Byłby rozkoszą, jaką sercu czyni,
Bez złocistości płynu, bez opusza
Owocu, co swym wdziękiem usta zmu&za
Na smak przestrajać źrenicy rozkosze,
Gdy jak pokusę pod słońce go wznoszę?
Czy puchar cieszy cię po ciemku pity?
A czy wśród nocy kwiat mrokiem spowity
Nie pachnie smutkiem, goryczą, cierpieniem?
Czy chmura duszy nie przygnębia cieniem?
I czy boleści, co w noc się panoszy,
Dzień nie łagodzi, a światło nie płoszy?

O, tajemnicze wpływy i przesnucia!
Powinowactwo barwy i uczucia,
Światła i duszy, głębokie, otchłnnne,
Jako praźródło jedności w przedranne
Świty istnienia! Krzepiąca zieleni,
Siostro nadziei! Zuchwała czerwieni,
Drażniąca żądze, gniew i bunt wspaniały!
Żółci, bliźniaczko zawiści i chwały!
I ty błękicie, namiocie spokoju,
Wyrazie marzeń i snu... O, zestroju
Lgnących w przymierze sił! O, barwy, znaki
Porozumienia w praongiś jednakiej
- Starszej niż gromkie płowo "niech-się-stanie" -
Wspólnocie bytów, dziedzicznej w wymianie
Liczebnej soków człowieka i ziela!
O, barwy smutku i barwy wesela!
Nie jestże każda barwa zadumana,
Rozumna tajną myślą, w brzaskach rana
I zorzach zmierzchu, w koronie łodygi
Świeżej i zwiędłej? O, głębio religii
Światła i barwy! Wielka tajemnico
Koloru oczu, który darzy lico
Cudem dna duszy! Czy oczy nie przeto
Są dziwnie piękne, że same podnietą
Podziwu płoną? Czy istnieją myśli
Świętsze niż światło, sny piękniejsze niśli
Najprostsza barwa wrzosu? Kto zaprzeczy,
Ze barwy są li spojrzeniami rzeczy,
Ich snem, zadumą, myślą i marzeniem?
Kto rzeczom zaprze duszy, gdy cierpieniem
Jest tajemnica wszelkiego trwania?
O, barwy, nieme, głębokie wyznania
Mych sióstr i braci: głazów, drzew i wody,
Tęczowej muszli i omszałej kłody,
Które choć zmiana, zgon, zniszczenie trudzi,
Jednak dla Boga żyją i dla ludzi.

Nie sąż miłością samą, święta, mądrą?
Gdy niemą grozę kryje prawdy jądro,
Gdy jest pozorem każda rzecz okólna,
Złudą uczucie wszelkie i myśl wolna:
O, barwo, szczelna przerażenia masko,
Litością złudy tyś, pozoru laską!
Tyś miłosierdziem prawdy, która kusi
Cudem ku śmierci, gdy już w śmierć wieść musi.

Kiedy duch życia rozważa koleje,
Tak mimowolne, bezmyślne, jak dzieje,
Ze myśl śledząca wątpi i rozpacza,
Czyli historia cośkolwiek oznacza,
Ta, co przez męki stokroć szczytu sięga
I znów w katuszach wielkość w nic rozprzęga;
Kiedy duch słyszy bólu i łkań jęki,
Cierpiąc nie z winy swej, z nieznanej ręki,
Że wziął w dziedzictwie cały świat miniony,
Z góry zastany a niezawiniony:
O, ponadludzkie i niemiłosierne
Brzemię tyrańskie,. okrutne, nadmierne!
Przekiąwszy światy krzykiem: ŤW nicość ruńcie'''
Wściekły oszalałby w bezsilnym buncie - -
Lecz przez was, barwy, niepożyte,. wieczne,
Zda się, tak piękne i nieużyteczne,
Jako posągów oczy nieśmiertelne,
Co tajń czytają, same nieczytelne
Przez, was codziennie, kiedy światło wschodzi,
Świat dla każdego od nowa się rodzi.



Czytany: 3896 razy


=>

Najnowsze







Top czytanych


























Top Autorzy


























Top Użytkownicy


























Używamy plików cookies, aby ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. co to są pliki cookie? . WIEM, ZAMKNIJ