>> Najnowsze  >> Autorzy  >> Użytkownicy  >> Zaloguj 

Alfezyb
Alfezyb dziki, z siekierką u pasa
A z drągiem w ręku, szedł sobie do łasa;
Ujrzał Fillidę krasną jak jagodę,
Pasła przy zdrojach sama jedna trzodę,

Wsparta na gładkiej nuciła jabłoni;
Leśny zalotnik przybliża się do niej,
Na widok nagły sprośnych oczu zbladła,
Chciała uciekać, skoczyła i padła.

Podobna sarnie, i razem te) roay,
Co ręce chciwej ostry kole nasroży,
A on: o Boże! srogosć ta niezdolna,
Ponęta sile musi być powolna.

Fillida jemu: ty szalony człecze!
Cnota jest moja i Bóg ze mną, rzecze;
Nieba! widzicie wstyd mojego czoła,
Nie żal i hańba, ale rozpacz woła.

Szkarado! zadrżyj, ta czarna nawała!
Łysnęlo... Fillis padła i zemdlała;
Święty zaś ogień, by cnotę ocalił,
Uderzył zbrodnia i na miejscu spalił.



Czytany: 1304 razy


=>

Najnowsze





Top czytanych


























Top Autorzy


























Top Użytkownicy


























Używamy plików cookies, aby ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. co to są pliki cookie? . WIEM, ZAMKNIJ